coś tam...
Komentarze: 0
I znowu muzyka. I znowu pisanie. Pisanie jako ucieczka. Wypluć. Zapisać. Zapomnieć. Wymazywanie. Wymazywanie. Lupa. Skojarzenia. Jest silniejsza ode mnie. Wraca, zawraca, szczypie, gryzie, przypomina o sobie. Jestem! To ja mam nad tobą władzę. Nie wygrasz z pamięcią. Piszę teraz wspomnienia o pewnym księdzu. Smutna i tkliwa historia, która zamyka się w kilkudziesięciu pozostawionych pożółkłych kartkach. Muzyka z Niebieskiego, gorzka kawa i myśli. Zostało tylko tyle. Nigdy nie zdążył dokończyć historii. Robi to dopiero sentymentalny gówniarz. Wpakować się w czyjś los, domknąć obcą opowieść – niewdzięczne. Pisz swoją - myślę. Napisałem do M. „Mieć Cię na wyciągnięcie ręki, blisko. Móc Cię usłyszeć, dotknąć, przytulić. Kłócić się z Tobą i strzelać fochy. Robić zakupy, kochać się, Duffy słuchać, zadawać głupkowate pytanie <a mogę zapalić?>, czekać na Ciebie w pustym mieszkaniu, denerwować się, czy wszystko gotowe, czy włosy Ci się spodobają. Kupować nowe majtki na sylwestra za pięć dwunasta. Chodzić do kina na filmy, których nienawidzę. Słuchać tych jedynych opowieści. Tęsknię>. Ta historia domknęła się już, ale ciągle nie daje spokoju. Gnije coś w środku. Ta opowieść żąda suplementu. Muzyka z Niebieskiego i najsmutniejszy finał, który Majchrzak uznał za żenadę i kicz. Pierdol się, brzydalu! To najmocniejsza scena jaką kiedykolwiek widziałem. Binoche, która zamyka opowieść łzą. Życie, które odbija się we łzie. I ta, która nigdy nie przemija, poklasku nie szuka – szydzę teraz. Te słowa zgrzypią, śmierdzą goryczą. Erotyczna, mistyczna, matczyna, miłość, której pragnie prostytutka skłócona z ojcem, miłość za którą tęskni obudzony nad ranem małolat, rodząca się miłość matki do dziecka, gdy po raz pierwszy słyszy bicie jego sera. Sączy się jad, złość, rozgoryczenie. Z litery na literę. Z myśli w nową myśl. I ten plakat w tle – całujące się kobiety. Taka też. Też jest! Kurwa! Taka też jest. Mimo że nie wierzycie, że was to boli. Brzydzi. Ta historia nie chce się zamknąć, bo przecież M. mieliśmy tyle wspólnych planów. Pamiętasz Panią Stasię, która miała nam sprzątać. Ja się sprzeciwiłem, bo sam wiesz, że lubię gotować i robić porządki. Tak lubi robić porządki. Porządkować swoje życie. Odchodzić i nagle chcieć powrotu. Tak umiem tylko ja. No i Drohobycz. I lot samolotem. Tyle niezrealizowanych scenariuszy. Tyle nieopowiedzianych historii. Nieodwiedzonych miejsc. Nieujarzmionych emocji. Kurwa. Ta historia się nie zamknęła, M. Muzyka z Niebieskiego. Nocne pisanie jako próba ucieczki. Wypluć. Zapisać. Zabić! Teraz słychać tylko flety. Tylko flety i brak nadziei. Zaraz wejdą smyczki. Pisać bloga, żeby kiedyś powiedzieć Ci: zajrzyj, przeczytaj, zobacz, jaki ze mnie ekshibicjonista. Nie radzę sobie, nie radzę. Jestem slaby. Wróć.
Dodaj komentarz